przez rustyred wtorek, 14 lutego 2006, 20:12
W barze siedzi gość, pije wódę szklankami, z czego większością płucze tylko usta i wypluwa na ziemię i wyzywa głośno:"J.b.ny Matiz! Je...y Matiz! Je.a.y Matiz!!! "
Wreszcie barman pyta: "Panie, co takiego się stało?"
Ten opowiada: "Widzi Pan, jadę sobie moją wspaniałą potężną amerykańską terenówą i nagle łys! i tkwię w *** zaspie. Nadjeżdża Matiz, wysiada z niego jakiś wypachniony goguś i z taką charakterystyczną modulacją głosu pyta: -Pomóc Ci, mój Ty piękny rozbitku? Wyciągnąć z zaspusi? A ja mu mówię: -Matizem mnie chcesz wyciągać? W życiu! Jakby Ci się udało, spełniłbym każde Twoje życzenie!"
Barman pyta: "No i co?"
Gość na to popija wódy, wypluwa ją znowu i mówi: "Je...y Matiz!"
rustyred - Radek
(kiedyś miał Kangura)