Witam,
Jako że wiosną rozpoczynam budowę domu, postanowiłem kupić coś bardziej użytkowego niż 307 i Clio Sport
Myślałem co prawda o jakimś Citroenie Jumpy/Fiat Scudo/Peugeot Expert, ale same sprowadzane parchy trafiałem z budżetem do 10 tys.
I właśnie kilka godzin temu nabyłem pierwsze oglądane Kangoo I 2002r. 1.5 dci 80 kuniów, wersja Helios, krajowy, od 2 właściciela, belka wzmocniona rurowa nie 4 drążkowa, drzwi za kierowcą. Dodatkowo komplet zimówek - Kormorany, ale w znakomitym stanie. Co ciekawe, miernik zeznaje grubość lakieru fabryczną na wszystkich elementach. Przebieg sugerowany przez sprzedającego 241 tys. - kto wie, środek mimo że brudny, to zupełnie nie powycierany to może i ma te 241 tys. - to z resztą bez znaczenia, bo wole zadbane auto z 600 tys niż zakatowane ze 100 tys. Ostatecznie nabyłem za 5400 - twardy negocjator, bo miałem nadzieje zejść do 4800-5000
O, to autko:
http://otomoto.pl/renault-kangoo-i-heli ... 79042.html
Osobiście przerobiłem nieco renówek.
Miałem 8 (osiem) Renault 5 od dupowozu 5 drzwiowego diesla przez swapik do 1.9 TD, kolejne różne benzynki i przez GTE do zeswapowanego 1.7 turbo z gwintem, po drodze jakiegoś Rapida, Twingo (co za okropne wozidło), Clio zwyklaka, do Clio Sport. Nie to że je niszczę - zupełnie odwrotnie. Niemal każde auto które sprzedaje ma włożone w siebie swoją równowartość a niektóre jak GTE zrobione do 1.7T ok 20 krotność ceny zakupu , tyle ze mi się po prostu nudzą i muszę dłubać coś nowego sprzedając za ułamek włożonych środków. Obudzony w środku nocy jestem w stanie podać różne dane techniczne R5 i rozmiary kluczy potrzebne do jakiejś naprawy Działam na forum R5 (moderator) i forum Clio. Wbrew pozorom jestem informatykiem a nie mechanikiem
Z uwagi na to, że mam cichutką nadzieję na niezawodność 1.5 dci (to jest ten moment, kiedy wszyscy się śmieją), mam nadzieję, że to raczej ja będę udzielał dobrych rad niż odwrotnie
Po kilku godzinach użytkowania wiem już, że muszę zająć, się ściąganiem w prawo, podskakującą wskazówką prędkościomierza, truskawką na drzwiach kierowcy, podgrzewaniem tylnej szyby i ogólnym "wygonieniem dziada" czyli wyczyszczeniem syfu.
No naturalnie oleje i płyny eksploatacyjne, rozrzadzik i muszę podumać o hamulcach. Po przyzwyczajeniu do Sporta, te tutaj, to tylko nędzne spowalniacze, bo nie ośmielę się tego hamowaniem nazwać.
Ok, może nie przyspieszać jak auto sportowe, ale na hamować jak F1
Coś się wyduma, ale muszę pamiętać, że to jednak użytkowe auto i nie szaleć za mocno