Strona 1 z 2

Nasze przygody na drodze

PostNapisane: sobota, 6 lutego 2010, 17:07
przez istanbul
Witam , nie znalazłem takiego tematu w wyszukiwarce , więc zakładam :

Zaczynam :)

Grudzień 2008 - nagle z rowu wyleciał sobie bażancik - huk niesamowity

Efekt :

Obrazek


Jakiś tydzień po wymianie szyby ... pusta droga , nikogo za mną i przede mną - nagle "z nieba" spada kamień i robi oprysk na szybie o srednicy 1 cm :evil:

... a ile wróbli już się rozbiło na mojej szybie i masce , to nie liczę ;)

raz gołąb ściągnął mi antene CB z dachu :shock:

takie mam przygody :)

Re: Nasze przygody na drodze

PostNapisane: sobota, 6 lutego 2010, 23:38
przez czART
To miesnego przynajmniej odwiedzać nie musisz... Zapraszamy na spoty ;) Coś po drodze upolujesz... :D

czART :twisted:

Re: Nasze przygody na drodze

PostNapisane: niedziela, 7 lutego 2010, 03:43
przez MaciekR4
* ostatnio z takich przygód to miałem gdzieś w okolicach Nidzicy...co prawda Kangoo nie jechałem, ale psiak niestety nie miał szans (urwało mu łeb o przedni hak do holowania) :/

* ciągnik z naczepą jadący przede mną postawiło z "scyzoryk" pod Częstochową przy próbie zjechania na stację benzynową (ledwo się udało wyhamować w zalanych wodą koleinach)

* na Ukrainie tuż za Lwowem jadąc do PL urwało mi się koło zapasowe...akurat jak mijałem "pilnujących" policjantów...

jest jeszcze kilka... ;)

Re: Nasze przygody na drodze

PostNapisane: niedziela, 7 lutego 2010, 12:28
przez czART
Maciek - nie czekaj na spota ogólnopolskiego, tylko przyjeżdżaj na warszawskie :D Chętnie posłucham co Ci się jeszcze przydarzyło... A póki co dawaj na forum :D

czART :twisted:

Re: Nasze przygody na drodze

PostNapisane: niedziela, 7 lutego 2010, 20:17
przez MaciekR4
ART napisał(a):Maciek (...) tylko przyjeżdżaj na warszawskie :D Chętnie posłucham co Ci się jeszcze przydarzyło... A póki co dawaj na forum :D

czART :twisted:


no z tymi warszawskimi jest problem - w czwartki ląduję w domu ok. 20...i do Warszawki z domku mam jeszcze 1h jazdy - więc póki co "nieobecny" :|

a co jeszcze...hmmm

* zeszły rok, maj...auto 1 miesiąc po przeglądzie w PL, gdzie panowie powiedzieli, że jest wsio OK (nie daję w łapę za przeglądy) auto w Austrii nie przeszło przeglądu...a że trafiłem na jakieś święto to 2 dni kwitłem mimo zreperowania auta w poleconym na przeglądzie serwisie - święto było w czwartek, ale w środę tylko do 12 magistrat otwarty...a ja o 11.50 zjechałem z papierami, że auto sprawne :/
* ponownie Austria - razem z ojcem (jeszcze jak do szkółki chodziłem i jeździłem z ojcem) przez przednią szybę wpadł nam do kabiny kamień - zrobił dziurkę wielkości pięści praktycznie na samym środku szyby...a że kasztany do wszystkiego się czepiają, jechaliśmy jak na szpilkach, ale się udało - akurat na granicy A-CZ jakiś przemyt złapali i byli zajęci...
* raz jeszcze A...nie wpuścili mnie do siebie, bo miałem w apteczce nieotwarty bandaż przeterminowany o 15 dni :/
* Ukraina, a właściwie Hrebenne...w paszporcie miałem zdjęcie jeszcze smarka ze szkoły podstawowej i celnicy mówili, że to nie ja...sprawdzali dane w dowodze osobistym, prawie jazdy, legitymacji, karcie rowerowej - wszystko co miałem ze zdjęciem, że ja to ja kazali sobie pokazać...
* Włochy...może nie przygody na drodze, ale podobne - na rozładunek zjawiłem się jak się okazało na miejscu przeszło 24h przed czasem i powrotu jeszcze w firmie nawet nie zaczęli robić, a wszystko w środku lata :/
* również Włochy...z 5 latek temu auto zaczęło grzechotać powyżej 90 km/h...poniżej było wszystko OK, aż do momentu głośnego trzasku...urwała się końcówka linki licznika w skrzyni i trzeba było wydłubywać na autostradzie :/

coś z Polski ;)
* wyjeżdżam z Olsztyna i jadę w stronę domu...zaczyna coś hałasować pod maską...zjeżdżam, otwieram i się okazuje, że wiskoza na wentylatorze się wysypała - szczęście wiatrak miał kawałek zapasu i ok. 0.5cm brakowało do spotkania z chłodnicą - do domu dojechałem...

Re: Nasze przygody na drodze

PostNapisane: niedziela, 23 października 2011, 08:36
przez MaciekR4
dostałem czymś...bliżej nie zidentyfikowanym w przednią szybę w okolice naklejki z nr auta...mam kilka odprysków małych w tym miejscu...pękła :( ...na szczęście w nieszczęściu póki co idzie odwróconym "U" w dół szyby...do wiosny i może trochę odłożonej kasy musi przeżyć...

wczoraj Kangoo'r został rzeźnikiem :twisted: ubił 2 małe kury gdzieś we wsi między Lublinem a Kazimierzem Dolnym :mrgreen: rosoły odpłaciły się zerwaniem kawałka lakieru z dokładki :cry:


i jakiś pacan na objeździe między Puławami a Dęblinem - za Gołębiem - w jakimś sxenonowanym BełeMWju próbował przykozaczyć na wąskich leśnych asfaltach...ciął zakręty, za krótkie proste na wyprzedzenie 3 aut przejeżdżał połową auta wysuniętą na sąsiedni pas ruchu...zrobiła się trochę dłuższa prosta...gaz w podłogę i BełeMWju musiało zadowolić się widokiem znikającego w ciemnościach Kangoo z dieslem pod maską, które bez problemu dało sobie radę z tymi 3 autami, a BełeMWju tylko 2 łyknęło, a miejsca jeszcze na jedne taki manewr zostało...dopędził mnie za kilkanaście km, jak zwolniłem w Dęblinie i stałem na światłach przed skrzyżowaniem 8-)

Re: Nasze przygody na drodze

PostNapisane: piątek, 25 listopada 2011, 00:59
przez wareks
Eeee.... samą drobnicę Panowie polujecie swoimi kangurkami.
Właśnie tydzień minął jak mój kanguś "łosia" pokonał a teraz musi przebywać na leczeniu :(
Koło miejscowości Świlcza przed Rzeszowem godzina około 1.00 ciemna noc.
Wyprzedza mnie Volvo na zagranicznych "blachach" i znika za wzniesieniem.
Na chwilę tracę gościa z oczu po czym wyjeżdżając za górki widzę w oddali
jego światła dziwnie "pływające" po całej jezdni. Zachowawczo zwalniam wyłączam
światła długie co by nie świecić poprzednikom po oczach (błąd). Sekunda może dwie
tuż przed maską wilka góra mięcha leżąca na jezdni i szybka decyzja między koła.
Wjechałem, wskoczyłem,wpadłem -nie wiem autko się przechyliło i "zwiesiło"i tak sie zatrzymałem.
Odruchowo zerkam w lusterko wsteczne a za wzniesienia wyjeżdża TIR i szybko ,bardzo szybko rośnie w oczach.
Wciskam gaz ,kółka zaczynają mielić i po chwili kangoo zeskakuję z łosia i na szczęście zaczyna normalnie jechać.
Pomału ostrożnie do najbliższego miejsca gdzie można bezpiecznie się zatrzymać. Po drodze mijam
Volvo które jak się okazało przyjęło pierwsze uderzenie. Zwierz przetoczył się po szybie i dachu.
Auto to naprawdę zrobiło się bardzo niskie. Doturlałem się do pierwszych latarni w miejscowości Świlcza
i tam byłem już zmuszony pozostać dym z pod maski oznajmił mi ,że to by było na tyle.
Finał tej "imprezy" był taki że oprócz mnie, Volvo jeszcze trzy auta zostały mniej lub bardziej uszkodzone.
Ruch odbywał się wahadłowo do czasu, aż straż nie posprzątała tej rzeźni. Biorąc po uwagę to
że policja oszacowała wielkość "łosia" na około 400 kg to szczęście, iż to wszystko tak się skończyło
i ucierpiały tylko samochody a nie ludzie.

Wszystkim z "kółka łowieckiego Kangoo" :P szerokiej, szerokiej drogi

Re: Nasze przygody na drodze

PostNapisane: piątek, 13 kwietnia 2012, 11:55
przez Kangur
Jeśli można przy tym temacie zapytać. Co z ubezpieczeniem tego zdarzenia, dostałeś odszkodowanie?

Re: Nasze przygody na drodze

PostNapisane: piątek, 13 kwietnia 2012, 13:28
przez Lucass
Sprawca poniósł śmierć na miejscu. Nie ma z kogo ściągnąć ;)

Re: Nasze przygody na drodze

PostNapisane: piątek, 13 kwietnia 2012, 14:02
przez Kangur
Ale zabił go ten z volvo :o