Pipidowo-radarowo, czyli zagazowany Kangur terroryzuje straż

Wycięte posty z innych for, zgłoszone do moderatora jako off-topic

Pipidowo-radarowo, czyli zagazowany Kangur terroryzuje straż

Postprzez kra10 środa, 10 października 2012, 17:59

;) Pipidowo-radarowo, czyli zagazowany Kangur terroryzuje straże wiejskie!

Założyłem ten nowy temat. Zaczęło się to od instalacji gazu w moim Kangurze. Fachowiec „zagazował Kangura” wyśmienicie, jednak ja z każdym postem pod tematem „LPG do mojego Kangura” oddalałem się od zasadniczego tematu.
Tu link: viewtopic.php?f=78&t=8504&p=115683#p115683
„Słodząc” administracji tego forum pragnę im podziękować, że wykazali wobec mnie ogromną cierpliwość i pobłażanie! Was za to proszę byście się choć czasem odzywali.
„Cukrząc” zaś niejakiemu Kra10 nie "trzcinowym", a „buraczanym” donoszę że – on jest ze wsi!
...
No, więc sam się dzisiaj w „paszczę lwa” wpakowałem. Przyznam, że wczoraj myśląc o tym spotkaniu z tymi Pipidówo-Radarowcami miałem lepszy humor. Dziś jednak samochód im bliżej ich komendy był, tym więcej palił tego gazu… Słowem ten Kra już nie deptał na gaz, tylko obniżał biegi… Ten osioł nawet myślał, by im zapłacić i „dać tyły” na wstecznym, jak wtedy z tym jegomościem, co swoimi jajami chciał „się rzucać”!
( viewtopic.php?f=78&t=8504&start=30 )
kra10 napisał(a):No i zapewne tam właśnie mieszka jeden z tych dzielnych strażaków, lub "korzysta" z córki gospodarza, bo gdy tylko pojawiłem się w tym wjeździe z owym aparatem i kartką, to natychmiast z obórki wyskoczył starszy chłop z jajkami w dłoni. Darł mordę wniebogłosy, bo wiedział o co chodzi. W dodatku miał minę jakby chciał tymi jajami w ręku trzymanymi walczyć, a to mnie za bardzo nie odpowiadało, bo w takiej konkurencji ja wymiękam. Dysponuję też podobnym uzbrojeniem, ale jest integralną częścią mojego organizmu i tego organu sobie urywać nie będę.
Dałem tyły! :( :( :( :oops: :oops: :oops:

Jednak jak przypomniałem sobie moment, gdy kilka dni temu grzebiąc w Internecie, znalazłem to link:
http://www.weekendfm.pl/?n=40868&tuchol ... _fotoradar
To, jak we mnie wtedy zawrzało! Przecież to tam ten „gościu” się tymi jajami nade mną bezbronnym chciał znęcać. On uznał, że te jaja są mu niepotrzebne, ja zaś wolałem na wszelki wypadek jeszcze swoje oszczędzać… Przecież tak byłem bezbronny i nie mogłem w ogóle walczyć!
Popatrzcie na zdjęcie z powyższego linku. Należy uznać, że ten fotoradar jest na terenie prywatnym! Na przenośny fotoradar wymagana prawem jest zgoda Komendy Powiatowej Policji. I co? Mam wierzyć, że Policja dała zgodę na ustawienie fotoradaru na terenie prywatnym?
Ustawcie sobie to „uradowanie radarowe” ćwoki, na kupie obornika, a się okaże, że co żwawsze „muchy i inne” będą wam wyzwalały migawkę, a kierowcy w tle za to zapłacą! Bo u was w tej Pipidówce, to mucha na „kopcu gówna” wam nie przeszkadza, za to kierowca was ma darmozjady karmić!
Już za chwile miałem przekonać się o ich mentalności. Przesłuchiwała mnie blondynka.
Na dziś starczy. Coś mnie humor nie dopisuje, a powinien dopisywać… Idę do baru… Może kumple będą i barmance znowu spódnica zacznie „trzeszczeć” jak wtedy:
kra10 napisał(a):...
Teraz już w barze tylko te marne "tsunami" i czarna spódnica opięta do granic wytrzymałości... Ale jak o Makelele mówiłem, to szwy trzeszczały... Naprawdę słyszałem :lol: :oops:...

Cdn
kra10
Kangoojunior
Kangoojunior
 
Posty: 47
Dołączył(a): czwartek, 14 czerwca 2012, 11:21

Re: Pipidowo-radarowo, czyli zagazowany Kangur terroryzuje s

Postprzez kra10 czwartek, 11 października 2012, 13:01

Komendę założyli w przedwojennym dworku. Mieści się tu także pomoc społeczna, czyli „darmozjadów” upchali w jednym budynku ( jestem przekonany na przykładzie mojej gminy, że pomoc społeczna, to raczej etaty niż rzetelne realizowanie potrzeb biednych osób, czy dotkniętych losowym nieszczęściem).
Wiecie – ja się boję!
Naprawdę najchętniej rzucił bym im te pieniądze, bo to przecież grosze. Tylko niech mnie zostawią w spokoju. Niech mnie nie przesłuchują. W dodatku cała ta gmina przypomina Rumunię. Wszędzie pola i małe sklepy o „połatanych” szaro – buro tynkach. Tylko wieś gminna kolorowa, jakby tu „tłustsze kęski” skapywały z gminnego stołu!
Kra – ty bydlaku! Dalej do przodu. Przecież dasz radę! I nie zapominaj – uśmiech obowiązuje!
Jeszcze haust zimnego powietrza, jeszcze głośne zapukanie, energiczne naciśniecie klamki, tak by nie wyczuli we mnie strachu…
I co widzę? Trzy biurka, dwie blondynki o twarzach znudzonych pracą, której i tak nie wykonują i młodziutka, uśmiechnięta brunetka, której biurko ugina się wręcz od karteczek. Na każdej z tych karteczek samochodzik narysowali, a ona bach je do koperty pakuje, dorzuca blankiet z instrukcją „Jak ułatwić pracę Straży w Pipidowie”, zakleja, adresuje, nakleja żółtą karteczkę z pocztową informacją zwrotną i znowu następna, i znowu, i znowu i tak „dookoła Wojtek”. Wzrok skupia tylko na karteczkach, ale się uśmiecha, bo ona już tak ma! A wszystko niezwykle szybko, jakby ją psy goniły… I ta Kruszyna tak sobie sprawnie pracuje, a w tle te znudzone dupska blondyn – jak przyrodnie siostry tego Kopciuszka!
No i właśnie ta scenka dodała mnie sił, ten naturalny uśmiech brunetki i te „zabuczałe” twarze blondasków, które natychmiast sprawiały wrażenie odpychających. Niby ładne dziewczyny, a jakie szkaradztwa z siebie zrobiły!
No i właśnie jedna z tych Szkarad mnie postanowiła przesłuchać na okoliczność tego użyczenia samochodu Murzynowi. Postanowiłem się nad tą Szkaradą poznęcać!

- Nazwisko!
- Imię!
I te dalsze ble, ble. W końcu Szkarada przechodzi do meritum sprawy.
- Proszę powiedzieć jak było!
- Tak jak wam napisałem – odpowiadam grzecznie.
- Ja muszę to usłyszeć – mówi Szkarada.
- TO! - Odpowiadam głośno i wyraźnie tak by mnie na pewno usłyszała.
- Proszę sobie nie żartować – piskliwym głosem oznajmia Szkarada - zapomina pan, że jest przesłuchiwany. Po komendanta pójdę!
W tym samym momencie słyszę śmiech tej drugiej Szkarady. Patrzę na nią i też nie mogę się powstrzymać, bo Szkarada nr 2 wreszcie się uśmiechnęła i to jak! Gdyby nie uszy, to ten uśmiech wyglądał by jak równik na globusie! A nasz Kopciuszek dalej nie przerywa pracy. Twarz skupiona, pochylona nad kopertami, ale koniuszki ust się wdzięcznie, figlarnie wywijają.
To kolejny punkt dla Kopciuszka!
Tylko Szkaradzie nie jest do śmiechu! Przecież te znudzone wiejskie urzędniczki się wzajemnie nienawidzą. Zachowują pozory jednak konkurują ze sobą, a Kopciuszek się nie odzywa bo nie może. Pewno jest zatrudniona czasowo i gdzie w takiej wiosze znajdzie pracę?
W końcu opowiadam Szkaradzie o moim samochodzie i o Makelele i wtedy wpadam na genialny pomysł. Będę się patrzał na nią i udawał seksualnie zamyślonego. To ona ma się czuć niepewnie. Nie ja!
Szkarada pisze, częściowo „ściągająć” z mojego pisma, a częściowo pisząc po swojemu. Do faktów dorzuca jeszcze swoje wnioski i pisze o tym, że się zachowuję niepoprawnie i utrudniam.
- Ja pani tego nie podpiszę! – Odpowiadam. Pani obowiązkiem jest napisać co świadek zeznał, a nie jak pani odbiera śmiech swojej przyjaciółki.
- To ja idę po Komendanta! Ripostuje Szkarada.
- Proszę! Grzecznie odpowiadam.
Przychodzi komendant i po kilku zdaniach mojego wyjaśnienia Szkarada drugi raz przepisuje zeznanie. W dodatku, gdy komendant zamyka za sobą drzwi Szkarada nr 2 znowu chichocze, a łeb jej się znowu zamienia w ten globus. W dodatku w tym chichocie wyraźnie wyczuwam nutkę złośliwości, więc czuje ją też Szkarada pogrążona nad tym przepisywaniem.
Tak, tak! W Pipidówkach i koleżanki są nadzwyczajne!
cdn
kra10
Kangoojunior
Kangoojunior
 
Posty: 47
Dołączył(a): czwartek, 14 czerwca 2012, 11:21

Re: Pipidowo-radarowo, czyli zagazowany Kangur terroryzuje s

Postprzez kra10 czwartek, 11 października 2012, 21:33

Ale znowu Szkarada „przekombinowała”! W jej interesie było tak skonstruować ten protokół by każdy kto przeczyta go będzie miał wrażenie, że „się stawiam”. Dlatego nie napisała, że nie potrafię podać danych kierowcy, choć znam Makelele od dawna. Ona napisała , że nie chcę. Nie napisała też, że umiem w tym norweskim mieście Søgne trafić do wynajmowanego przez Makelele mieszkania, bo już tam parę razy byłem, jednak nigdy się nie interesowałem jak nazywa się ta ulica, czy też jaki jest numer domu, czy mieszkania. Jest mnie to niepotrzebne, bo mam z nim kontakt telefoniczny, lub poprzez skrzynkę e –mail i mogę poprosić Makelele, by się z nimi sam skontaktował, bo mam wolę wyjaśnić całą tę sprawę. Nie mogę jednak im podać tego numeru telefonu, czy nazwy skrzynki mail’owej, bo z powodu wykroczenia nie będę narażał obywatela Norwegii na spam pocztowy, czy jakieś niechciane telefony. Powinni raczej zwrócić się do Konsulatu, czy Ambasady Norwegii i to oni niech im podają dane osobowe swego obywatela, bo ja uważam, że nie mam prawa udzielać informacji o danych osobowych obcokrajowca.
Szkarada była oburzona, gdy powiedziałem po raz drugi:
- Ja pani tego nie podpiszę!
Wyszedłem i za chwilę wróciłem z komendantem.
Tym razem komendant poprosił Szkaradę „do siebie”. Wróciła przygnębiona, ale już pisała co ja chciałem.
Miedzy czasie napisałem pisemko proszące o wypłacenie mnie pieniędzy za koszty dojazdu. Nie była to wielka suma, jednak pokryła koszty gazu, a i wieczorkiem w barze na jedno piwko starczyło.
Szkarada była zbulwersowana i zapewniała mnie, ze oni nie mogą nawet takich pieniędzy wypłacić. Co mnie pozostało? Na protokóle zamiast podpisu, napisałem w poprzek tekstu:
- Z uwagi na to, że odmówiono mnie zwrotu kosztów przejazdu wnoszę, że przesłuchanie mnie w charakterze świadka jest nielegalne. Odmawiam podpisu.
Teraz Szkarada wzięła ten protokół i moje pismo w sprawie tych kosztów przejazdu , i poleciała znowu „zawracać tyłek” szefowi. Szkarada nr 2 promieniała!
W chwilę później ja odbierałem pieniądze, a Szkarada znowu przepisywała protokół.
Nie uwierzycie! Nie po raz ostatni ani też przedostatni. Jak wróciłem to usiadłem jeszcze bliżej i patrzałem się na nią. Nie odpuszczałem nawet przez moment. Ona zauważa to, jej oczy co chwile szybciutko spoglądają na moją twarz, lecz jeszcze szybciej uciekały... No i pomyliła się, niby drobiazg bo przepisując powtórzyła prawie dwa zdania, ale nie zgodziłem się na skreślenie i parafkę. Koncentracja jej padła, przez ten mój wzrok, przez to latanie do szefa, przez śmiejącą się koleżankę i znowu „dookoła Wojtek” zaczynamy od początku!
Dalej ją świdruję wzrokiem, ona podsuwa mnie protokół i z ulgą widzi jak go podpisuje.
Teraz przechodzimy do drugiego mandatu, bo trzeba w obu wypadkach mnie „osłuchać”. Głos jej drży i pyta się niepewnie, czy w drugim wypadku było tak samo i czy może tylko przepisać poprzedni protokół.
Globus Szkarady 2 znowu szaleje, bo słyszy ten drżący niepewny głos swej koleżanki.
Zgadzam się na przepisanie, ale „Kaszpirowski” we mnie pozostaje. Gapię się na nią, a ona co chwile sprawdza, czy nadal to robię. Nie może się skupić i znowu popełnia błąd w pisowni mojego nazwiska, czyli na samym początku protokółu. Już to widzę, ale powiem jej o tym dopiero gdy zakończy pracę…
To już nie zemsta za mnie, a za tego Kopciuszka, który nadal pakuje te koperty i ani razu się nie odezwała. Ona chyba dobrą myślą była cały czas ze mną.
Wiecie, ta Szkarada w gruncie rzeczy naprawdę dzielna była, a ja miałem ubaw. Czego ja się rano bałem? Wieczorem piłem piwo w barze w doskonałym humorze, ale nudno było. Kumple nie przyszli i był to dzień wypłaty w tartaku. Barmanka paradowała w „spodniach i golfie” i była zaganiana tymi tartacznikami.

Na co zwracać uwagę i co wiedzieć będąc przesłuchiwanym.
Albo to na później.
Cdn
kra10
Kangoojunior
Kangoojunior
 
Posty: 47
Dołączył(a): czwartek, 14 czerwca 2012, 11:21

Re: Pipidowo-radarowo, czyli zagazowany Kangur terroryzuje s

Postprzez Szumak piątek, 12 października 2012, 09:18

Gdzie tu jest ten przycisk "Lubię to" :mrgreen:
Suzuki Marauder [2001]:
Obrazek
Suzuki Burdelmam C50 [2006]
Obrazek
Był: Kangur Polarny 1.2 16V LPG [2002]:
Obrazek
Była: Babcia Asia 1.8 [1994]:
Obrazek
Avatar użytkownika
Szumak
Vice Kangoomistrz 2012
Vice Kangoomistrz 2012
 
Posty: 1963
Dołączył(a): piątek, 27 czerwca 2008, 11:26
Lokalizacja: SBI - GMB - GWE

Re: Pipidowo-radarowo, czyli zagazowany Kangur terroryzuje s

Postprzez kra10 piątek, 12 października 2012, 14:14

Szumak!
Dzięki za miłe słowa.
Kochani – dziś mam co innego na głowie, oczywiście wątku nie kończę.
Pozdrowienia!
kra10
Kangoojunior
Kangoojunior
 
Posty: 47
Dołączył(a): czwartek, 14 czerwca 2012, 11:21

Re: Pipidowo-radarowo, czyli zagazowany Kangur terroryzuje s

Postprzez kra10 sobota, 13 października 2012, 10:14

kra10 napisał(a):Ale znowu Szkarada „przekombinowała”! W jej interesie było tak skonstruować ten protokół by każdy kto przeczyta go będzie miał wrażenie, że „się stawiam”…

I tu właśnie jest ten pies pogrzebany. Przesłuchujący jest przekonany, że jemu wszystko wolno, zaś przesłuchanemu nic. Nie jest to prawdą, ale tylko wtedy gdy nie damy z siebie robić barana wleczonego na zarżnięcie.
Wiem co mówię, bo byłem leśnikiem i zdarzało mnie się zarówno przesłuchiwać, jak też pomagać w przesłuchaniu komendantowi straży leśnej.
Kiedyś straż leśna znalazła drewno u rolnika. Były to dłużyce tartaczne, lecz sprytny rolnik odciął tak z 50 cm od grubszego końca i zapewne przez komin przepuścił. W ten sposób on miał ciepło w chałupie i drewno, ja zaś pniaki w lesie do których ni jak nie szło dopasować słojów drzewa ( to byłby dowód jak odciski papilarne), bo brakowało tych 50 cm. Czyli sprawa marna!
Ale wezwaliśmy męskich mieszkańców tej chałupki (dwóch braci i szwagier) do nadleśnictwa. W pokoju w którym mieliśmy ich przesłuchiwać powiesiliśmy na wieszaku raportówkę (rodzaj torby) z włączonym dyktafonem. Komendant najpierw spisał ich dane, po czym weszła sekretarka i wezwała go pilnie do szefa.
Pozostałem z nimi sam na sam i bardzo cichym głosem, jako „dobry wujcio” powiedziałem im, że:
- Słuchajcie! Policja ma jakieś dowody na was. Nie wiem co, ale coś jest, chyba ktoś was widział. Tylko mnie nie wydajcie.
W chwilę później wezwała mnie sekretarka, więc zostali w pokoju sami. Nie wiedząc, że dyktafon podsłuchuje. Po 10 minutach komendant wszedł do pokoju zabrał raportówkę i mogliśmy sobie posłuchać o czym sobie rozmawiali pod naszą nieobecność.
Padło tam zdanie:
- Władzio nie podkablował, bo wiózł nam to drzewo, ale może Jadzia coś gadała w sklepie?
Zadzwoniliśmy więc do sołtysa, by się dowiedzieć jak się nazywa ten Władzio co ma traktor i w chwilę później znaliśmy już jego nazwisko.
Pierwszy do pokoju wszedłem ja i oznajmiłem im znowu tym cichutkim głosem:
- No to sprawa się rypła! Władysław Olszewski złożył obszerne wyjaśnienia Policji. Przyznał się, że wiózł to drewno. Już go puścili, bo pokazał nawet pniaki. Komendant chyba nie będzie chciał was przesłuchiwać, bo jak się przyznacie to kara będzie za łagodna.
I wiecie co się stało?
Te głupki nie tylko się przyznali, ale też na odchodne nam dziękowali.
Najlepsze jednak usłyszałem w parę dni później.
Otóż tych trzech Baranów rzeźnych, w kilkadziesiąt minut później, dorwali Władzia pod sklepem spożywczym. Bez żadnych wyjaśnień pobili go, co musiało być sporym zaskoczeniem dla Władzia, który zaczął próbować wyjaśniać dopiero jak już oba oczy miał podbite, a tyłek cały w kopniakach.
Wtedy te Barany zrozumieli, że Władzio prawdę mówił o tym, że nie był na Policji, żadnego Policjanta nawet nie widział, a sklepowa zaświadczy, że od rana już tu piwo pije!
Jak się wtedy zdenerwowali, jak znowu zezłościli, że aż znowu zaczęli leżącego Władzia kopać, tym razem za to, że Władzio nie był na Policji ich podkablować!
Władzio kilka tygodni nosił ciemne okulary nawet w czasie jesiennej słoty i już nikomu drewna nie woził.
A przecież wystarczyło by po tym moim szeptaniu zażądali, aby treść tych moich szeptów znalazła się w protokóle. Ale by mnie zgasili.
Innym zaś razem przesłuchiwałem już sam (komendant straży był na szkoleniu, czy też urlopie)Pana niereformowalnego. Ów Pan niereformowalny budował domek letniskowy i sąsiad leśniczy przyłapał go na kradzieży żwiru z nielegalnego wykopu w lesie. Ciągnik z przyczepą pożyczony, ładuje łopatą on, troje dzieci i żona. Razem 5 osób. Zaczęła się „pyskówka” z leśniczym i leśny im porządnie nabluzgał, więc nadleśniczy zadzwonił do mnie i powiedział:
- Panie leśniczy! Trzeba przesłuchać podejrzanego o kradzież żwiru. Proszę być jutro o 9-tej, bo pana kolega mu strasznie naubliżał i nie chcę by się jemu pokazywał na oczy! Proszę pamiętać, ten pan ma przyjść do nadleśnictwa jako świadek, a wyjść z jako podejrzany!
- Pańskie polecenie –odpowiedziałem – jest dla mnie słodyczą. Stawię się jutro. Do widzenia! Całuję rączki.
Następnego dnia Pan niereformowalny podał mnie swoje dane, po czym oznajmił, że niczego nie kradł, żwir miał z wykopu innego domkarza, a on jedynie wiózł go drogą udostępnioną dla ruchu kołowego. W pewnym momencie, właśnie gdy przejeżdżał koło tej dzikiej żwirowni, przyczepa osunęła się z drogi i aby się nie wywrócić wjechał do tej żwirowni. Wtedy przyszedł leśniczy i naubliżał jemu, o czym może zaświadczyć jego żona i trójka dzieci, którzy akurat przypadkowo w tym miejscu zbierali grzyby. Koniecznie proszę napisać o tym ubliżaniu i tym, że czworo osób może to poświadczyć!
Facet zamilkł i nie wydał żadnego dźwięku. Nawet nie piardnął.
Poszedłem do szefa i mu o tym mówię, a on:
- Proszę wezwać policjanta.
I w kilka sekund później powiedział do sekretarki:
- Wyjeżdżam w teren. Proszę wszystkie dzisiejsze terminy odwołać i poprzekładać na jutro.
Przyszedł policjant, wysłuchał Pana niereformowalnego, wzruszył ramionami i kazał mnie napisać tak jak chciał Pan niereformowalny i poszedł sobie.
Pan niereformowalny miał już przygotowaną karteczkę z prośbą o wypłacenie mu pieniędzy za koszty przejazdu. Gdy odmówiłem, to on:
kra10 napisał(a):… Na protokóle zamiast podpisu, napisałem w poprzek tekstu:
- Z uwagi na to, że odmówiono mnie zwrotu kosztów przejazdu wnoszę, że przesłuchanie mnie w charakterze świadka jest nielegalne. Odmawiam podpisu…


I wtedy też musiałem przepisywać protokół i też się pomyliłem…
Następnego dnia nadleśniczy- dezerter zadzwonił i powiedział:
- No spieprzyliście całą sprawę! I jeszcze wypłacać jemu pieniądze! Przecież on nie jechał z Gdańska, tylko z tej swojej budowy.
- Bo panie nadleśniczy, on w dowodzie miał napisane, że mieszka w Gdańsku… Do widzenia! Całuję rączki.
Później sprawę przejął komendant. Wysyłał próbki żwiru do ekspertyzy, lecz otrzymywał odpowiedz, że żwir ten może pochodzić z tej leśnej żwirowni. Czyli ekspertyza z tym „może”- jak świstek papieru, a nadleśnictwo płaciło. Płaciło również za dojazd drugiego domarza ( tego od którego niby ten żwir pochodził), matki i trzech synów, bo jak się znaleźli w protokóle, to trzeba ich było „osłuchać”. To były nawet spore pieniądze.
Wniosek – nie dać sobą pomiatać! To przesłuchujący ma „czarną robotę”, bo świadek ma udzielić wyjaśnień co widział, a nawet jak to widział, a nie jak to widzą przesłuchujący! Stroną wyjaśniającą i gromadzącą dowody jest ten „fotoradarowiec” i straż, a oni robią różne kruczki i sztuczki, by się „klient” przyznał i zapłacił.
Cdn
kra10
Kangoojunior
Kangoojunior
 
Posty: 47
Dołączył(a): czwartek, 14 czerwca 2012, 11:21

Re: Pipidowo-radarowo, czyli zagazowany Kangur terroryzuje s

Postprzez Sev sobota, 13 października 2012, 19:14

'03/'04 - 1.2 16V - Expression
Avatar użytkownika
Sev
Kangoojunior
Kangoojunior
 
Posty: 31
Dołączył(a): poniedziałek, 7 maja 2012, 16:03
Lokalizacja: prawie Beskid Niski

Re: Pipidowo-radarowo, czyli zagazowany Kangur terroryzuje s

Postprzez kra10 poniedziałek, 15 października 2012, 13:42

Oczywiście nie sądźcie, że gdy mnie Szkarada przesłuchiwała, to ja kpiłem i drwiłem z niej sobie! Ja po prostu wiedziałem czego chcę, a Szkarada natychmiast zaczęła się gubić, bo nigdy przesłuchiwany przez nią, ten pożałowania godny osobnik - klient, nie żądał od niej, by ona właściwie wykonywała swój zawód.
Przypuszczam, że obie Szkaradnice, to po prostu żony, krewne, powinowate, czy też kumpelki kumpli włodarzy obecnych, lub niegdysiejszych gminy. Wzięły sobie Kopciuszka do roboty, bo ktoś przecież musi… Ale to one są ozdobą komendy! Nawet przefarbowały sobie włosy na żółto, a na paznokcie, które jeszcze tak niedawno „u tatusia” rwały jakieś buraki, nakleiły te śliczne tipsy. Teraz one są królewnami w gminie, no i z uwagi na swą pracę niezwykle ważne, „wykrztaócone” i ładne…
Mogą przecież nie jednemu pójść na rękę, wiec wszyscy w koło zabiegają o poprawne z nimi układy.
Tylko czemu ja mam to robić? Przecież o te układy zabiegają miejscowi. To miejscowi mają ulgi w „zrzutce jeleni na gminę i do budżetu państwa”! Ja, skoro już mnie wezwali chcę, by przesłuchali mnie należycie i nie będę im utrudniał, ani ułatwiał pracy. Wiem, że nie mają dowodów, bo zdjęcie „w plecy”, to właściwie taki świstek mówiący, że może to ja prowadziłem, ale jak pamiętacie:
kra10 napisał(a): że żwir ten może pochodzić z tej leśnej żwirowni. Czyli ekspertyza z tym „może”- jak świstek papieru

Takimi świstkami, to mogą się „awaryjnie” podetrzeć!
Straż też żądała bym wskazał cyt. z ich pisma „… komu-imię, nazwisko i dokładny adres… powierzony został pojazd…” (skan pisma - http://imageshack.us/f/801/przesuchanie.jpg/ ) i to zarówno w piśmie, jak i wtedy na tym przesłuchaniu. Więc wyjaśniłem Szkaradzie, że Makellele znam tak jak już to Wam pisałem:
kra10 napisał(a): nie potrafię podać danych kierowcy, choć znam Makelele od dawna. Ona napisała , że nie chcę. Nie napisała też, że umiem w tym norweskim mieście Søgne trafić do wynajmowanego przez Makelele mieszkania, bo już tam parę razy byłem, jednak nigdy się nie interesowałem jak nazywa się ta ulica, czy też jaki jest numer domu, czy mieszkania. Jest mnie to niepotrzebne, bo mam z nim kontakt telefoniczny, lub poprzez skrzynkę e –mail

Na co ona wyjaśniła mnie, że o tym mówi Kodeks o Ruchu Drogowym w Art. 78.4 .
Więc poprosiłem, by mnie przeczytała, gdzie w tym artykule znajduje się informacja o konieczności podania imienia, nazwiska, adresu pobytu, adresie korespondencyjnym, PESELU, a nawet nr telefonu o który się dopominacie
! ( tu macie tę „Instrukcję udzielenia pomocy w nabycia orgazmu zawodowego przez Straż Gminną w Pipidowie” - http://imageshack.us/f/19/druczekp.jpg/ )
Zacytuję ten artykuł p.4 w całości cyt „4. Właściciel lub posiadacz pojazdu jest obowiązany wskazać na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie, chyba że pojazd został użyty wbrew jego woli i wiedzy przez nieznaną osobę, czemu nie mógł zapobiec.
I tu jest to owe ściemnianie, by z ciebie kierowco zrobić barana rzeźnego i okazyjnego fundatora „uciech gminnych jak i krajowego budżetu państwowego”! A ty wręcz nie możesz tego podać, bo to są dane osobowe. Szkarada dwoiła się i troiła, ale jak nakazywałem wpisanie tych jej wypocin do akt przesłuchania natychmiast się wycofywała, bo wyszła by przed ewentualnym sądem jako nierozgarnięta. Nakazałem jej nawet, żeby wpisała cyt. „ nie zgadzam się z interpretacją przepisów przesłuchującej mnie osoby. Sugestia jakoby Art. 78.4 nakazywał mnie znać dokładne dane osobowe kierującego moim pojazdem są w mojej ocenie fantazją, lub nieumiejętnością rozumienia czytanego tekstu, zaś udzielanie danych osobowych, zwłaszcza tak dokładnych obywatela Norwegii przestępstwem ”.
Po tym naprawdę Szkarada już „zgasła” i zajęła się tym przepisywaniem.
Co oznacza ten art. 78 punkt 4 ?
Że kierowca ma wiedzieć komu użycza pojazd, a nie że jak z rękawa będzie podawał adres np. obecnego pobytu.
To absurd, bo przecież straże mają 180 dni na ukaranie mnie mandatem, lub przekazanie sprawy do sądu. Kiedyś miały obowiązek wysłać zawiadomienie w przeciągu 30 dni od ujawnienia wykroczenia (czyli od wyjęcia danych z fotoradaru i ich obrobienia, co najczęściej następuje w kilka dni po zdarzeniu, do stempla na znaczku pocztowym ich zawiadomienia ), teraz jednak dano im te prawie 180 dni, ale od zdarzenia. Tak się w mojej ocenie rzeczywistości tego kraju składa, iż przepisy napełniające budżet, zmieniają się natychmiast. Te jednak, które są istotne dla funkcjonowania rozsądku w kraju, wymagają bardzo długiego czasu „leżakowania” (pod koniec podam przykład i link w którym mówi się, że fotoradary kłócą się z naszą konstytucją). Jednak zapewniam Was, że każdy sąd uwierzy nam, iż nie pamiętamy kto pół roku temu prowadził ten samochód ( a nawet miesiąc temu), a już żądanie od właściciela informacji gdzie znajduje się ta osoba obecnie jest nonsensem, bo może w „Stanach na chlebek” pracuje!
Prześledźmy inne hipotetyczne przypadki.
1. Chcę sprzedać samochód. Daję ogłoszenie. Któregoś dnia przyjeżdża 30 kierowców. Jeden z nich podając mnie rękę mówi:
- Czesio jestem! Przejedziemy się? Jestem zainteresowany kupnem.
Tego dnia 30 nieznajomym sprawdzam czy mają prawo jazdy i dalej w drogę, bo każdy chce zanim kupi auto się przejechać… I Wysoki Sądzie ten Czesio „depnął”, a ja teraz dostaję informację, że Czesio przekroczył prędkość. Powinni się domyśleć, że to jazda próbna i „zbuja” zatrzymać, a nie zdjęcie w plecy, a oni z „dupskami” ukrytymi w samochodzie! To i tak cud, że pamiętam jego imię, choć nie jestem pewnym czy to Czesio właśnie wtedy kierował, bo godzina niby się zgadza… Słońce było nisko… Możliwe że to Czesio!
Co ? Wydaje Wam się nie możliwe? Możliwe, bo ja tak mniej więcej kiedyś miałem. Sprzedając auto znajomemu, zatrzymała go Policja. Oni jednak zatrzymali pojazd i nie miałem żadnych kłopotów! Czemu z powodu działania Straży Gminnej w Pipoidowie miało by być inaczej? Inne prawo? Nonsens. Tylko, że praca Straży Gminnej w Pipidowie polega na siedzeniu sobie w domku i „gospodyni po pupie klepaniu”, gdy tymczasem fotoradar na kupie obornika, fotki bez kontroli „muszce, czy osie na tle samochodów” strzela.
Oj tak, „suszarka” i interwencja Policji, to coś wiarygodnego i normalność na drogach wprowadzającego. Strażnicy gminni zaś, to osoby którzy w mej ocenie ( z własnego doświadczenia mówię) mogą dopuszczać się wręcz nieprawości, bo od nich żądają wyników, te przekładają się na pieniądze dla gminy i budżetu … I jak tu kierowcę w „trąbę” nie robić.
Następny hipotetyczny przypadek na później.
Teraz do materiałów, które nam Sev zamieścił i mój komentarz do nich.

Puk. Puk! Sev - jesteś tam?

Otóż materiał który przedstawiłeś jest ciekawy. Dobrze, że ci młodzi ludzie chcą normalności w mieście i już wiedzą, kto tak naprawdę jest wrogiem tego miasta.
Uśmiecham się właśnie teraz ze swojego przypadku. Z własnej naiwności!
Otóż parę lat temu zauważyłem, pod tablicą informującą kierowców o nazwie miejscowości pamiętnej dla mnie ze swojej młodości, drugą tabliczkę. Brzmiała „Miasto monitorowane”.
Ucieszyłem się, bo wierzyłem głęboko, że już teraz w tym miasteczku można nocą w każdą ciemną uliczkę wejść, ale…
Z tego snu wyprowadził mnie kolega z podstawówki. Było to zaraz po otrzymaniu wtedy tego pierwszego mandatu. Tak po prostu pojechałem go przyjąć, a w drodze powrotnej z kolegą porozmawiałem sobie. Powiedział mnie, że teraz jego znajoma Ola śledzi ten monitoring i tylko czeka, by ktoś pod światłami stojąc był bez pasów, używał telefonu komórkowego, czy choćby wywalił niedopałek! Dziewczyny się nawet chwalą, że tak kiedyś z „głupia-franc” zadzwoniły do kolegi, którego zobaczyły przed światłami, a ten głupek podniósł słuchawkę. W tym samym momencie wszedł komendant i musiały zrobić zdjęcie. Myślały, że jeszcze uda się wycofać, ale okazało się, że nie. Miały nawet z tego tytułu jakieś nieprzyjemności w pracy… Ale o koledze - kierowcy nic nie mówią… Ich szczebiot w słuchawce był jemu nagrodą! :evil: :o
Zaś ciemne uliczki-mówił- teraz nie patroluje już „Bolo” i „Niekiepski”, bo się zestarzeli… Jeden ma porządny wyrok i nadal siedzi, drugi stary, schorowany z jakiejś renciny i pomocy społecznej żyje, bo wychlał już tyle… Teraz chłopaki młode, te w kapturach i ze sprayem w ręku tam rządzą. Zobacz jak wszystko zdewastowali!
:D Słowem rozmowa ta wskazuje na to, że jeśli na swej drodze spotkacie tablicę z szyldem „Miasto monitorowane”, to wiedzcie, że w „ciemnej uliczce” następcy „Bolo” i „Niekiepy” Was obrabują, pobiją, czy zelżą, za to „pod światłem” Wam „poprawią”! A ci drudzy to znęcać się nad Wami mogą nawet 180 dni chyba, że wcześniej Was złamią, przyznacie się i zapłacicie „ z dobrej woli”…
Podobnie jest pewno i w tym Jaśle jednak uważam, ze ci młodzi ludzie porwali się z „motyką na Słońce”.
To trochę tak, jakby opluli „Qurwę uliczną”! I co?...
Dama ta wytrze się chusteczką i pójdzie na inną ulicę pracować „po swojemu” i nawet w gazecie mogą o tym sobie napisać.
Wdawanie się w pyskówki ze strażą nie są konstruktywne. W sądzie nie będzie się liczyło to, ze ci młodzi ludzie się niepokoją o zdrowiem użytkowników chodnika, bo przecież pan strażnik im powiedział, że promienie te są niebezpieczne! W sądzie będzie się liczyło, to że utrudniali. Nie ważne, że postawili samochód na terenie prywatnym ważne, że radar stał na chodniku miejskim. Nie ma też znaczenia jakaś tam tabliczka znamionowa, przecież straż chciała – proszę Wysokiego Sądu- wszystko wyjaśnić w swym biurze, gdzie ma wszystkie potrzebne dokumenty i … I sąd może takim chłopakom z lekka przywalić!
Jeśli jednak my, kierowcy w spokoju i z konsekwencją będziemy wymagali od nich rzetelnych materiałów dowodowych, to oni nie będą mogli „trzaskać” po 200 fotek dziennie i to pochyleni nad kawusią w domku przy szosie, czy też tak jak pracowały te dwie „Szkarady” w biurze. Nawet jeśli tylko połowa kierowców będzie, znając swe prawa, mądrze tłumaczyć się, to pozostanie wariant: Zmierzyć prędkość, zatrzymać, pouczyć i ukarać. Takich uprawnień (zatrzymanie) chyba nie mają straże.
A nawet jeśli, to co? Codziennie zaniosą 100 spraw pozbawionych dowodów do sądu?
Z takiego obrotu sprawy byłbym zadowolony! W sądzie są też kosze na śmieci choć sądzę, że będą im te sprawy zwracane z prośbą o uzupełnienie materiału dowodowego, którego już nie da się wzbogacić.
Tu w sprawie tej konstytucji - http://moto.wp.pl/kat,55194,title,Manda ... omosc.html
cdn
kra10
Kangoojunior
Kangoojunior
 
Posty: 47
Dołączył(a): czwartek, 14 czerwca 2012, 11:21

Re: Pipidowo-radarowo, czyli zagazowany Kangur terroryzuje s

Postprzez kra10 wtorek, 16 października 2012, 11:05

Inny przykład na to, że mogę nieznanej osobie powierzyć pojazd zwłaszcza, gdy sam w nim siedzę.
2. (Bo pierwszy przykład był w poprzedniej wypowiedzi) Wysoki Sądzie ( Słodka Strażo Gminna w Pipidowie) jechałem ze Szczecina do Wrocławia. Sam i nudno się zrobiło, więc zabrałem autostopowicza. Zazwyczaj tego nie robię, ale obawiałem się senności, a przecież wiadomo – jak z kimś będę mógł zamienić słowo, to nie zasnę. Myliłem się, bo zacząłem mieć objawy senności. Zauważył to również ów przypadkowy współpasażer i sam zaproponował że on poprowadzi. Był taki sympatyczny, że nawet się ucieszyłem. Zjechałem na parking, sprawdziłem czy posiada prawo jazdy. Posiadał! Zamieniliśmy się miejscami. Na teraz pamiętam tylko jego nazwisko i imię. Proszę mnie się nie dziwić. Na jego prawie jazdy był też PESEL, który starałem się zapamiętać, ale po tych 36 dniach od zdarzenia numerków tych nie jestem pewnym:
Jan Nowak, a ten PESEL, to chyba był 01321324876. Tak! Raczej dobrze podałem ten PESEL, bo mam, Wysoki Sądzie, raczej dobrą pamięć do cyfr!
No i co sąd nam zrobi? Może nie kupi tego, ale psychiatra nie odbierze nam prawa jazdy z powodu tego iż nie mamy rewelacyjnej pamięci.
Poza tym sąd pójdzie po najmniejszej linii oporu – każe uzupełnić dowody straży! Ucieszą się…

Myślę, że na dzień dzisiejszy w takich wypadkach przesłuchanie w straży jest prawdopodobne, bo oni wierzą w swą „moc nadprzyrodzoną”, swą „inteligencję” i w to, że kierowca to przy nich „baran rzeźny”! Chcą też, by w razie jakiejś kontroli u siebie mieć podkładkę, dlaczego nie ukarali mandatem kierowcy.
Rozsądne pismo, wyjaśniające zdarzenie, napisane przez kierowcę też może wystarczyć, choć w moim przypadku nie starczyło, bo Szkaradnice już długo nikogo nie przesłuchiwały… A one tak lubią się pastwić nad baraniną…
Za zdjęcie od tyłu tylko barany płacą!
Należy się nie bać! Być owym „Panem niereformowalnym” i w duchu cieszyć się własna wielkością, a wieczorem na piwo!
Znalazłem ciekawy tekst (źródło http://moto.wp.pl/kat,15951,page,2,titl ... omosc.html , ale uwaga - w artykule tym jeszcze mówi się o owych 30 dniach, teraz to już 180, tak jak Wam w poprzedniej wypowiedzi to wyjaśniałem) zacytuję go: „W ocenie NIK, "działania funkcjonariuszy straży spowodowały utratę zaufania obywateli do administracji publicznej".”

Tu macie podstawę prawną tej forsy za dojazd na osłuchanie jako świadek (Art. 618 § 3 KPK )
Mówi ona :
art. 618
§ 1. Wydatki Skarbu Państwa obejmują w szczególności wypłaty dokonane z tytułu:

3) sprowadzenia i przewozu oskarżonego, świadków i biegłych,

Warto to znać, bo oni lubią kręcić. W razie czego trzeba zostawić pismo w sekretariacie urzędu gminy, tak by był ślad po naszej bytności u nich. Czyli napisać – Na podstawie Art. 618 § 3 KPK proszę o wypłacenie mnie kwoty…, gdyż zostałem wezwany w charakterze świadka do waszej słodkiej straży gminnej.
Niestety wypłacą raczej za PKP 2-ą klasą i zwykły autobus. Ja wcześniej sprawdziłem u nas w kasie kolei ile to kosztuje, dodałem (już z sufitu 5 zł na autobus) i pomnożyłem razy dwa (powrót).

I to by chyba było na tyle.
kra10
Kangoojunior
Kangoojunior
 
Posty: 47
Dołączył(a): czwartek, 14 czerwca 2012, 11:21

Re: Pipidowo-radarowo, czyli zagazowany Kangur terroryzuje s

Postprzez kra10 wtorek, 16 października 2012, 11:14

Aha! Jakby się "pluli" o bilety, to poproście ich by wskazali gdzie o tym napisali do was, lub pokazali podstawę prawną tego żądania ( no chyba, ze wzywajac Was jako świadków, to w piśmie zaznaczyli).
kra10
Kangoojunior
Kangoojunior
 
Posty: 47
Dołączył(a): czwartek, 14 czerwca 2012, 11:21

Następna strona

Powrót do Off-Topic

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości