Tegoroczny zlot miał wyjątkowo kameralny i rekreacyjny charakter. W założeniu był to ukłon w kierunku potencjalnych organizatorów kolejnych zlotów, by widzieli, że bez licznych atrakcji, konkurencji sprawnościowych i planu czasowego napiętego do granic wytrzymałości sprężyn w zegarkach, też można się nieźle bawić. Jednym słowem poprzeczka została obniżona, ale poziom zlotu bynajmniej nie.
Choć w zasadzie można mieć wątpliwości tylko co do jednego. Czy to był zlot czy spot. Liczebność załóg w tym roku była wyjątkowo niska. Choć zmieściliśmy się jeszcze w dwucyfrowej liczbie to jednak niebezpiecznie otarliśmy się o jednocyfrówkę. Wyszło więc coś skrzyżowanego ze spotu i zlotu. Ot taki...splot
Z
MajĄ wyruszyliśmy z Krakowa wczesnym przedpołudniem. Szybko dojechaliśmy do Warszawy. Nowa trasa S7 od Kielc do Skarżyska i dalej od Radomia do Warszawy mocno nam to ułatwiła. Nie bez znaczenia był fakt, że było święto, więc ruch był umiarkowany, a i Warszawę można było przejechać bez problemów. W okolicy stolicy poczułem jednak, że mój żołądek ma na ten dzień inne plany niż ja. Nie wchodząc w niepotrzebne ze względów estetycznych szczegóły powiem tylko, że nasza podróż opóźniła się o około 2 godziny, które spędziłem leżąc we włóczykiju na leśnym parkingu i mając nadzieję, że jednak mi przejdzie. Do tego nie miałem przy sobie żadnych odpowiednich medykamentów, było święto i tak dalej. W nienajlepszej formie zameldowaliśmy się w Olszynce. Na miejscu była już część załóg w osobach
Adika z Beatą i Patrycją,
Bullitta z Kasią i Kubą,
RafRa z Edytą,
gre81 z Agnieszką,
dempseja i
monik oraz
hudyjana z Agnieszką, Antkiem i Helenką, którzy jako betatesterzy spędzali tu już czas od poprzedniego dnia. Po krótkim przywitaniu oddelegowałem Maję do pełnienia obowiązków kapitana załogi, natomiast sam zaległem. I nie wiem jak by się ta historia skończyła gdyby nie pomoc dziewczyn, które postawiły mnie na nogi gorącą herbatą i smectą. Poprawiło mi się na tyle, że mogłem dołączyć do imprezy integracyjnej, która trwała w najlepsze od dłuższego zresztą czasu. Zapachy grilla, a właściwie pieczonych na nim przysmaków roznosiły się wokoło przyprawione zapachami czegoś mocniejszego w płynie. Z ostrożności, z wielkim bólem serca ograniczyłem się tylko do ich wąchania. Wieczór upłynął na obżarstwie (inaczej tego nie można określić), mieszaniu trunków oraz gryzieniu się. Gryzienie się miało charakter dwukierunkowy. Po pierwsze gryzł się wolnocłowy spirytus
hudyjana. Gryzł się oczywiście z wodą. Po drugie gryzł się Otis z Zuzią. Otis był trochę nieuprzejmy i pozwolił sobie warknąć na Zuzię, a jej urażona kobieca ambicja nie mogła na to pozwolić. Na szczęście absolutne stomatologiczne inwalidztwo Zuzi uratowało Otisa od poważniejszych obrażeń. Wszystkiemu z boku przyglądał się Pedro – czarna, przymilasta kulka futra, który z racji swoich 13 lat niejedno już widział, nic już nie słyszał i nie mieszał się w konflikty bez potrzeby. Poza tym zajęty był głównie żebraniem przy stole. Z licznymi zresztą sukcesami.
Zuzia

Otis jako chorąży KKP

Pedro
Wieczór upłynął miło i sympatycznie, zwłaszcza że na następny dzień nie zapowiadała się konieczność prowadzenia samochodów.
Kolejny dzień rozpoczęliśmy śniadaniem. Następnie trzeba było poczynić pewne zakupy, ponieważ zapasy tego i owego zostały już mocno nadszarpnięte. Po krótkim wywiadzie okazało się, że najbliższy sklep jest w Olszynach. Udaliśmy się tam gremialnie piechotą, zwiększając znacznie obroty w sennym sklepiku.

idziemy na zakupy...

...po papier do...
Swoją drogą po co aż tyle???
Po powrocie czas wolny spędzaliśmy na rozmowach i nie tylko

Do obiadu. A po obiedzie znowu. I tak do wieczora, kiedy to przygotowaliśmy kolejnego grilla. Pogoda zafundowała nam też atrakcję w postaci krótkiego, ale solidnego prysznica.

Ulewa
W pewnej chwili zauważyłem długą, jakby znajomą postać, przemierzającą długimi susami sąsiednią łąkę. Po chwili rozległy się gromkie okrzyki obecnych, a naszym oczom ukazał się
Wiz we własnej osobie. Zaskoczenie było spore, bo miał przyjechać dopiero następnego dnia. Tadzik pierwsze i to bardzo szybkie kroki skierował w stronę toalety ponieważ, jak stwierdził przejechał tego dnia 900 km i tylko 5 razy wysiadał z samochodu. Wieczorem pojawił się też
strusiek – nowy właściciel dempsejowego kangura, którego ten zmienił na termokurcza vel lodówkę

. Dalsza część wieczoru upłynęła na spożywaniu. Na spożywaniu kiszek ziemniaczanych, karkówek, kaszanek i tym podobnego dobra przypiekanego na grillu, popijanego sowicie płynami o różnej zawartości procentowej. Oraz na słuchaniu
Wiza, którego słychać było w najdalszych częściach ośrodka. Do tego stopnia, że zagłuszał nawet Trzeszcza – niewielkiego ptaszka siedzącego gdzieś w mroku na łące i wydającego charakterystyczny odgłos.

lodówka vel termokurcz


Przed zachodem



Jest Wiz

Zbanować admina
Noc była chłodna. Przekonał się o tym Wiz, który mimo iż miał miejsce w domku, z jakichś sobie tylko znanych powodów wolał spać w samochodzie udając agrafkę.
Trzeciego dnia w okolicy śniadania pojawiła się ekipa trójmiejska w osobach
george`a z
Juniorem,
slaya i
Szumaka. Tym sposobem osiągnęliśmy magiczną liczbę 11 skoczków i jednej lodówki.

3miasto

Czas od śniadania do obiadu minął niespiesznie na rozmowach, wygrzewaniu się w niezdecydowanym słońcu i ogólnym leniuchowaniu.







Po obiedzie natomiast pojechaliśmy ulżyć najniższym instynktom i postrzelać do ludzi. No dobra, to były tylko ludzkie sylwetki na tarczach strzelniczych. Niemniej jednak każdy z chętnych dostał do ręki po kolei pistolet, rewolwer i kałacha i mógł sobie z nich postrzelać. Niektórzy mając broń palną w ręce po raz pierwszy różnie reagowali na odrzut i wypadające łuski. Ale jazda była niezła.
MajA była bardzo zadowolona. Przy okazji podpatrzyliśmy czym panowie zajmują się w chwilach wolnych, gdy nie ma chętnych na strzelanie. Gdybyście kiedyś usłyszeli o jakimś tajemniczym wybuchu niewypału w Łomży, to...

Akcja na strzelnicy zakończyła się znów wizytą w sklepie. Wieczorem zaś odbyła się biesiada. Jedzonko całkiem niezłe tylko didżej nie do końca chyba wyczuł klimat imprezy i zapodawał muzykę, której poziom można by określić jako wiejskie wesele około 3-ciej nad ranem...
Po długich negocjacjach udało nam się podpiąć własnego pena z mp3kami.

Wbrew pozorom to nie didżej

Nie ma to jak pogadać z facetami o samochodach tylko czemu tata od razu musi robić zdjęcia?

Młodsi zalegają pokotem
Przed północą impreza przeniosła się znów w rejon obozowiska gdzie grzaliśmy się przy ognisku. A zimno było solidne. Przekonali się o tym najlepiej ci, którzy spali w samochodach lub namiotach. Ta noc była zdecydowanie najzimniejsza ze wszystkich. A była to jedna z pierwszych letnich nocy...
Ranek kolejnego, ostatniego dnia to już gremialne przygotowania do wyjazdów. Naciskani przez
Wiza rozpoczęliśmy zbiorowe żegnanie się ze wszystkimi. Przed 11 wyruszyliśmy, ale nie bez drobnych przeszkód w postaci opadającego nadkola w wizowozie. Bez problemów dojechaliśmy do Warszawy, bez problemów przejechaliśmy na jej drugą stronę i bez problemów dojechaliśmy do Janek. Tu pożegnaliśmy
Wiza i wziąwszy pod pachę drogę nr 7, po 17 bez większych przygód znaleźliśmy się w domu.
Na koniec jak zwykle statystyki. 12 załóg (24 osoby + 3 psy), 11 skoczków + 1 lodówka to niespecjalnie budujący wynik jak na tak liczny klub.
Ale i tak było bardzo sympatycznie.


Nadmienić należy, że najliczniej stawiło się trójmiejskie skrzydło klubu w liczbie 4 skoczków.
Najdalej miał
Wiz – około 470 km (+ brakujące 430 przejechane tego dnia w pracy)
Dziękujemy
Adikowi i Beacie za zorganizowanie kolejnego fajnego zlotu. Dziękujemy wszystkim obecnym za to, że mimo z góry zapowiadającej się słabej frekwencji nie dali się zniechęcić, a zwłaszcza obecnym po raz pierwszy
hudyjanowi i
struśkowi.
Moje prywatne podziękowania dla Beaty, Agnieszki i Edyty już były, ale powtarzam, i dzięki
hudyjanie za kubek.

Wg wszelkich znaków na niebie i ziemi do przyszłego zlotu przyjdzie nam czekać nieco krócej niż rok, bo do 7 czerwca 2012.
Kibicom przypominam że 9 czerwca będzie mecz otwarcia. Okazja obejrzenia go w czasie zlotu w tak doborowym towarzystwie może się nie powtórzyć.
link do zdjęć w pełnej rozdzielczości
https://picasaweb.google.com/1083227437 ... _L7X_7fTMg