przez olavp poniedziałek, 14 sierpnia 2006, 21:26
moja historia z łożyskiem, przepraszam ze jest nieco przydluga, ale opisuje ja bo moze komus pomoge, pewnego, razu zaczelo mi cos co jakis czas buczec, odglosy dochocily z prawej strony i byly podobne do tych ktore czasmi slychac gdy najedzie sie na pasy niemalowane a naklejane na jezdni, pomyslalem ze to moga byc lozyska, pojechalem do mechanika zostawilem samochod, robil mi standardowy serwis i polecilem sprawdzic lozyska, gdy odbieralem auto powiedzial, ze lozyska ok, przejechalem pare tysiączków (może ze 2) i pewnego dnia poburkiwanie zmienilo sie w wycie, wracalem z dluzszej trasy gdy zaczelo cos wyc, odglos zblizony (slyszalny tylko wewnatrz, rezonans nadwozia i inne sprawy) do glosu lekko dziurawego ukladu wydechowego i o nim pomyślałem najpierw, przy hamowaniu buczenie sie wzmagalo, co potwierdzalo moja mysl o wydechu, moj pasazer nawet powiedział za kangur warczy jak motocykl, ale zatrzymalem się i cisza, podkrecam obroty silnika cisza, schylam sie pod auto cisza, to nie wydech, wiec co? ruszam zaczyna wyc, wycie zwieksza sie przy hamowaniu, przyspieszaniu i na zakretach (czyli wowczas kiedy zmienia się predkosc obrotowa kol) wciskam sprzeglo wyje, no to cos z napedem, albo lozysko piasty, albo nie daj Boze dyferencjal, dojezdzam do domu, co zrobic? Lewaruje auto z obu stron, wrzucam 5 i co wyje, klade sie pod auto nic nie slysze ( silnik zaglusza ), rozpedzam kola do ok. 100 i wrzucam luz i szybko się klade i slysze burczenie w prawym kole, acha, jestesmy w domu, lozysko, robie manewr z zablokowaniem jednego kola i wycie slysze tylkow prawym, no to wszystko wiadom, nastepnego dnia jade do warsztatu i pytam majstra ile wezmie za robote a on do mnie diagnoza ( bo to on jest fachowiec i musi zdiagnozowac a nie klient) 500 nkr ( od pewnego czasu pomieszkuje w Norwegii ) wymiana 1200 nkr (liczyl 2 rgodz) nigdy w zyciu tyle ci nie dam, siadam przed kompem i pisze prosbe na forum klubowiczow jak wymienic lozysko, dwoch kolegow podaje mi wskazowki uzupełniam je konsultacja telefoniczna z ojcem i zabieram się do roboty i co się okazuje jedna kulka zatarta, to ona powodowala to buczenie, standardowe badanie luzu na lozysku kolem (jak zrobil mechanik) nie wykazalo zuzycia ( ale takim badaniem mozna stwierdzic tylko luz na lozysku a jezeli zapieka sie kulki to łozysko nie ma luzu, wymieniam lozysko i siadam do jazdy probnej i cisza, jaka ulga, nie wierzcie mechanikom w ich zapewnienia ze wszysko jest ok. jeżeli wam się wydaje ( bo sa jakies objawy ) ze tak nie jest