Nie to żebym wiedział jak to zrobić, ale podzielę się historią awarii kangurka.
Kangoo 1.9D 65KM, rok 2000, przebieg 185kkm.
W ostatnią sobotę zwiedziałem okolice Bytowa (ach te leśne kaszubskie drogi!). W czasie postoju syn zauważył wyciek oleju spod auta. W pierwszej chwili myślałem, że to z silnika. Ponieważ do najbliższej większej miejscowości miałem ok. 15km bez zastanawiania się ruszyłem i z duszą na ramieniu dojechałem do Lipnicy (25km na południe od Bytowa), gdzie znalzalem warsztat z kanałem.
Diagnoza brzmiała jak wyrok: "Tym samochodem dalej Pan nie pojedzie. Pękła skrzynia biegów." Ponieważ nie przypominałem sobie żadnego uderzenia z zewnątrz, prawdopodona przyczyna leżała w uderzeniu od wewnątrz: mechanizm różnicowy, satelity, itp - dla mnie to już w zasadzie wszystko jedno.
Załamka: ponad 400km od domu, sobota ok. 14:30 - wszystko chwilę przed zamknięciem. Pospiesznie wykonane telefony upewniły mnie tylko, że na szybko nic nie da się zrobić.
Właściciel warsztatu, widząc nasze miny, zaproponował, że może nam zrobić prowizoryczny wlew na olej do skrzyni. Sam chyba nie bardzo w to wierzył, ale zasugerował, że może uda nam się dojechać do domu dolewając olej co kilkadziesiąt kilometrów.
Instalacja zostala wykonana z kawałka silikonowego przewodu i puszki po groszku konserwowym (zdjęcie za chwilę).
Do miejsca noclegu (ponad 60km, okolice Kościerzyny) dojechaliśmy dolewając oleju dwukrotnie. Cała niedziela minęła nad opracowaniem sposoby dotarcia do Wrocławia. W pobliskim sklepie zakupiliśmy 2 opakowania Poxipolu i butelkę zmywacza do paznokci. Po znalezieniu w lesie odpowiedniego pagórka i uzbrojeniu go bloczkiem betonowym Kangoo zostało podniesione o ok. 30cm i odchylone od pionu o ok. 40cm. Kiedy olej przestał wyciekać, pęknięcie zostało przemyte acetonem, zaklejone Poxipolem i pozostawione do rana.
W poniedziałek zapakowane pod sufit Kangoo z pięcioma osobami na pokładzie ruszyło w stronę Wrocławia (najkrótszą trasą wg GPS - 412km).
Po zaklejeniu pęknięcia olej nadal wyciekał, ale kapanie bylo wyraźnie rzadsze. Po kilku próbach ustaliliśmy, że trzeba dolewać pełną puszkę groszku (tzn. oleju) co 70km.
Wiem, że to cud, ale dojechaliśmy do domu bez problemów zużywając łącznie 4l oleju przekładniowego.
Teraz czeka mnie diagnoza uszkodzenia i naprawa lub poszukiwania nowej skrzyni, co opiszę w stosownym czasie.