Przekładnia zachowywała sie ok.
Żadnych luzów, stuków, nic kompletnie.
Aż tu dziś, siedzę w skoczku czekając na kobitę. Kobita jak kobita, zawsze się spóźnia.
Z tego czekania odbiła mi głupawka i zacząłem dość energicznie szarpać kierownicą lewo – prawo.
Słychać stuki.
Rozumiem ze przekładnia kierownicy dogorywa.
Pytanie do znawców – brać się za to czy dać sobie spokój?
Jeśli się brać to czy regenerować, kupić z demobilu czy jednak szarpnąć się i kupić nową ?