Sytuacja.
Jesteśmy u dziadków. Samochód całkiem nieświadomie postawiliśmy na leciutkim spadku terenu (patrząc od przodu - spadał z prawej do lewej). U dziadków kawa, ciasteczko, gadu-gadu. No to w drogę. Zapalamy silnik (oczywiście przy rozgrzanych świecach). Jedziemy. Niespodzianka. Kontrolka "klucz" po prawej stronie nie zgasła (nie zauważyliśmy komunikatu). Za chwilę gasimy. Zapalamy drugi raz - klucz i komunikat - "uzupełnij olej". Ale o co chodzi z tą kontrolką? Nie można dalej jechać? No to w ruch poszła książka. "W najbliższym czasie proszę zgłosić się do Autoryzowanego Dealera". OK - to jedziemy do domu, jutro się pojedzie (akurat było wolne). Przez drogę zastanawiamy się dlaczego może brakować oleju. Mówię : no tak, producenci zastrzegają sobie, że ich disle mogą palić olej (przypomnę dla Renault jest do 0,5 l). Pewnie już spalił swoje i trzeba dolać. A może to ten przechył?. Rano wstaję. Kluczyki do Kangoora. Odpalam. Ani kontrolki ani komunikatu - nie ma.
Wniosek.
Kangoor nie ma błędnika
To pochylenie terenu naprawdę było niewielkie ale Nowy i tak wyczuł, że czegoś mu gdzieś brakuje. Brawo.
Nowy czujny!
pozdrawiam.
ps. przepraszam, że tak się rozpisałem;]