Wstałem rano ok.6 30 i lukam na termometr za szybą-hospodin pomyłuj,minus 22stopnie na 3 piętrze!!!
To se myślę przy gruncie pod trzy dychy-wpieprzyłeś się chłopie w tego dizla że hej,zaznaczam,to mój pierwszy dizel w życiu.
Ubrałem się i z duszą na ramieniu schodzę do auta,po drodze rozglądając się za jakimś drewnem,
bo przecież trza pod wózkiem ognisko rozpalić.Podchodzę-stoi zmarznięte,skurczone i biedne.
Jak ci tu pomóc dziecino?Słyszę cichutki głosik-wsadź kluczyk,podgrzej świeczki i przekręć!
Pięć ruchów tłoczka i zakwiliła dziecina!!!!Noooooooo jestem hepi wery wery hepi!!!!
A jak u Was towarzysze z odpalaniem w takich temperaturach?
Pozdrawiam!!