No to teraz już na chłodno, gdy emocje opadły.
Chciałem jeszcze raz podziękować ekipie z 3miasta za odjazdową imprezę. Coś mi się wydaje, że przybył Wam jeszcze jeden stały uczestnik błot-spotów

. Więc pamiętajcie: mam oko na Wasz wątek
Dziękuję tym, których znałem wcześniej i tym, których miałem okazję poznać czyli
Rafalowi, slayowi i jasowi (1,6 rulez

). Dziękuję
bercikowi70 i Adikowi za to, że nie byłem jedynym szaleńcem, któremu chciało sie jechać taki kawał, żeby potaplać się w błocku
I specjalne podziękowanie dla
george`a za zorganizowanie całego rajdu od strony technicznej i "zaopatrzeniowej"
Już na miejscu zbiórki mój skoczek wyglądał jak po rajdzie
Po zebraniu kompletu ekipy
ustawiliśmy się w szyku bojowym
i pod dowództwem
george`a
wyruszyliśmy na trasę.
Nasza kolumna zagłębiła się w leśne ostępy.
"Na każdym zebraniu jest tak, że ktoś musi zacząć..."
Miałem ten zaszczyt zagrzebać się jako pierwszy
bercik70 poradził sobie, choć też nie bez problemów.
Tylko
Rafal pomykał na swoich "szczudłach" jak prawdziwy kangur.
Nastąpiło małe przegrupowanie sił i do akcji weszły wojska inżynieryjne...
bercik70 prezentuje nowe futerko i grządkę na zderzaku...
Ja ozdobiłem sobie lusterka.
SIEDMIU WSPANIAŁYCH
Od lewej
george, slay, Lucass, Rafal, Adik, bercik70, jas
Jas prezentuje figury baletowe. Ta nazywa się chyba jaskółka...
Adik usiłował nawet zrobić salto w przód
Teraz zmiana szyku i na czele drużyna rozpoznania pod dowództwem
Rafala
Niestety polegli w boju...
ale przedtem z kolein dzielnie ostrzeliwali się błotem.
Konieczna była ewakuacja
poprzez ciągnięcie za ogonek
Tej operacji przyglądały się z dala inne kangurki.
Przy okazji nie obyło się bez drobnych i niegroźnych urazów.
Przez szyby już niewiele widać ale walimy dalej
Rafal znów na prowadzeniu!
...i kolejne wzgórze do zdobycia
Nie było łatwo. Ale w końcu nikt nie obiecywał, że będzie...
Wręcz przeciwnie!
To naprawdę było "niedźwiedzie mięso", jak z powieści Londona
Adik postanowił też zmienić image swojego zwierzaka ubierając go w błotny kamuflaż.
bercik70 też się upaprał ale trzyma fason
Raz nie daliśmy rady.
george postanowił zaparkować na środku błotnego poletka i dopiero ten smok przybył z odsieczą.
W końcu udało nam się dotrzeć na miejsce odpoczynku gdzie
george przygotował
ucztę...
A teraz gdyby ktoś pytał czy opłacało się jechać 1200 km dla kilku godzin zabawy - od razu odpowiadam:
BYŁO WARTO !