przez arecki32 poniedziałek, 1 stycznia 2007, 18:11
Apropos klaksonow to mi sie przypomniala dawna historia - przezabawna (choc moze bedzie ja cieko opisac byl to raczej kawal sytuacyjny). Moj kolega Maciek kiedys zabral mnie swoim maluchem (126p) do centrum miasta. Maciek nadaje na tych samych falach co ja i czesto rozumiemy sie bez slow i te same rzeczy i glupoty ludzikie nas smiesza. Stanelismy w korku. Stoimy... stoimy... jezdnia dwupasmowa, i tuz obok nas z szybkoscia zolwia porusza sie olbrzymi terenowiec. Za kierownica rasowy facet, siedzi z metr wyzej od nas, absolutnie nie zwracajac uwagi na takiego gracika obok. Po dluzszym czasie odezwaly sie klaksony za nami, chwilke pozniej facet z terenowki z mina pokerzysty zaczal trabic - bardzo niskim tonem buuuu.... buuuuu..., na co Maciek z usmiechem na twarzy swoim maluszkiem pipi....pipi...., facet sie spojrzal w bok i zobaczyl nedznego maluszka i nas dwoch gosci zwijajacych sie ze smiechu. Pomyslal chwilke i zrozumial to idiotyczna sytuacje i zaczal smiac sie z nami. No bo trabienie w korku to najglupsza rzecz jaka mozna zrobic
pozdr.
Arek
SIWE KANGOO Arecki, 1.2 D7F '99