Witam po bardzo długiej przerwie.
Dawno nie zaglądałem na forum, ale też nie miałem potrzeby ... aż do dzisiaj. Niestety pojawił się problem i to jak zwykle w mało odpowiednim czasie.
Wiadomo nie od dziś że z wiedzą motoryzacyjną u mnie krucho więc jak zwykle podpytuję wszystkich przy najmniejszych nawet problemach. Forum przejrzałem i jakąś tam wiedzę w opisanym pniżej problemie już sobie wyrabiam, jednak chętnie poczytam więcej.
Może wreszcie coś o problemie (kangoo 1,4, 2001r, benzyna+lpg).
Wiadomo że temperatury ostatnio nie rozpieszczają ciepłolubnych, a jako że kangury są z Australii

to z pewnością ta pora nie jest ich ulubioną. Mój stoi sobie zawsze pod chmurką więc chłody są mu znane, a że mamy dobre relacje odwdzięcza się zwykle dobrą pracą. Ostatnie poranki też nie były szczególnie inne, bez problemu odpalał jedynie nieco wolniej kręcąc na starcie, aż do dzisiaj kiedy nie dał rady rozruszać silnika. Pierwszy, drugi, trzeci ... i kolejny raz coraz słabiej ... cóż, pewnie akumulator :/ Szybki telefon do znajomego, akurat jadł obiad więc może się oderwać, podłączenie kabli i ..... nic. Czekamy dłużej, znajomy trochę swoje auto pogazował, trochę pomogło ale i tak nie odpalił. Kolejne podejścia, w sumie po 30 minutach ładowania zakręcił żwawiej, jednak nie odpalił. Przy wszystkich tych próbach dość dziwnie zachowywała się kontrolka od lpg/benzyna. Czasem się świeciła pokazując że jest przełączona na benzynę (prawidłowe działanie) a czasem wogóle nic nie wskazywała (nie powino tak być). Koniec końców postanawiamy zapiąć auto na hol i ruszyć. Normalnie luz, sprzegło ... jedziemy, jedziemy ... dwójka ... nie zaskoczył ... dwójka ... nie zaskoczył ... i tak dwie rundy wokół osiedla, aż do zerwania linki. Zepchnęliśmy auto na parking i tam już zostało. Wyjąłem akumulator, zaniosłem do domu gdzie pokazał 12,5 V więc cholera go wie. Z rzeczy które zaobserwowałem to że w momencie kiedy najlepiej zakręcił rozrusznik, auto już jak gdyby chciało zapalić, jednak odniosłem wrażenie że nie bardzo miało co, tzn pojawił się pierwszy "wybuch" ale nie nastąpił żaden kolejny.
Auto koniecznie potrzebuję za dwa dni i jakoś je do tego czasu muszę uruchomić. Popytałem kilku znajomych i pojawiły się różne porady i teorie:
- akumulator, bardzo oczywista i najłatwiejsza do zrobienia, pojawia się przy każdej poradzie, co jednak jeśli nie pomorze;
- pompa paliwa: "... pewnie Ci zamarzła, chyba masz problem jeśli pękła...";
- zamarznięte wtryski: "... ale przecież wtryski nie mogą zamarznąć ...";
- woda w paliwie: "... dolej trochę denaturatu, to pewnie odpalisz, ale lepiej nie wlewaj sam tylko pojedź do mechanika, on będzie wiedział ile wlać ..." ciekawe jak mam dojechać

- woda w paliwie: "... dolej polepszacza do baku, spokojnie całą butelkę ..."
Z ciekawszych porad jest jeszcze ta o ogrzaniu samochodu gdzieś w garażu, tyle że z przyczyn oczywistych nie mam jak i gdzie do takiego garażu się dostać, liczę trochę na jutrzejsze ocieplenie.
Stąd moje pytanie, jak wy widzicie ten problem i co ewentualnie powinienem zrobić żeby jednak do wtorku auto uruchomić.