Eeee.... samą drobnicę Panowie polujecie swoimi kangurkami.
Właśnie tydzień minął jak mój kanguś "łosia" pokonał a teraz musi przebywać na leczeniu
Koło miejscowości Świlcza przed Rzeszowem godzina około 1.00 ciemna noc.
Wyprzedza mnie Volvo na zagranicznych "blachach" i znika za wzniesieniem.
Na chwilę tracę gościa z oczu po czym wyjeżdżając za górki widzę w oddali
jego światła dziwnie "pływające" po całej jezdni. Zachowawczo zwalniam wyłączam
światła długie co by nie świecić poprzednikom po oczach (błąd). Sekunda może dwie
tuż przed maską wilka góra mięcha leżąca na jezdni i szybka decyzja między koła.
Wjechałem, wskoczyłem,wpadłem -nie wiem autko się przechyliło i "zwiesiło"i tak sie zatrzymałem.
Odruchowo zerkam w lusterko wsteczne a za wzniesienia wyjeżdża TIR i szybko ,bardzo szybko rośnie w oczach.
Wciskam gaz ,kółka zaczynają mielić i po chwili kangoo zeskakuję z łosia i na szczęście zaczyna normalnie jechać.
Pomału ostrożnie do najbliższego miejsca gdzie można bezpiecznie się zatrzymać. Po drodze mijam
Volvo które jak się okazało przyjęło pierwsze uderzenie. Zwierz przetoczył się po szybie i dachu.
Auto to naprawdę zrobiło się bardzo niskie. Doturlałem się do pierwszych latarni w miejscowości Świlcza
i tam byłem już zmuszony pozostać dym z pod maski oznajmił mi ,że to by było na tyle.
Finał tej "imprezy" był taki że oprócz mnie, Volvo jeszcze trzy auta zostały mniej lub bardziej uszkodzone.
Ruch odbywał się wahadłowo do czasu, aż straż nie posprzątała tej rzeźni. Biorąc po uwagę to
że policja oszacowała wielkość "łosia" na około 400 kg to szczęście, iż to wszystko tak się skończyło
i ucierpiały tylko samochody a nie ludzie.
Wszystkim z "kółka łowieckiego Kangoo"
szerokiej, szerokiej drogi